Fotograficzno- górsko- wędkarskie podsumowanie 2016 roku
Fotograficzno- górsko- wędkarskie podsumowanie 2016 roku
To już trzecie moje podsumowanie, którę publikuję na tej stronie. Jednak muszę przyznać, że jest trochę do wspominania.
Styczeń
Styczeń rozpocząl się dla mnie wyjazdem do miejscowości Lisa Młyn koło Brodnicy. Wspólnie ze znajomymi wybraliśmy się na długi styczniowy weekend. 4 dni minęły szybko, choć muszę przyznać, że nie udało mi się wiele czasu spędzić na fotografowaniu, ponieważ trochę pogoda pokrzyżowała mi planu. Jednak kilka fajnych zdjęć udało mi się wykonać. Poniżej jedno z nich.
Luty
Pierwsze w tym roku wyjście w góry i to zimowe. To była dopiero przygoda. 🙂
Spokojnie, nie były to Tatry czy Sudety, a Beskid konkretnie Mały. Współnie z Anią wybraliśmy się na kilkugodzinny wypad w to właśnie pasmo. Samochód zostawiliśmy w Międzybrodziu Żywieckim i stąd wyruszyliśmy na Czupel (930 m n.p.m.), a potem dalej na Magurkę Wilkowicką (909 m n.p.m.). Odpoczęliśmy trochę w schronisku i wróciliśmy do punku wyjścia. Wypad bardzo pozytywny, sporo udanych zdjęć i co najważniejsze pierwszy zimowy szczyt na moim koncie. Tutaj muszę uderzyć się w pierś, ponieważ nie opisałem wówczas tego wypadu. Obiecuję poprawę.
Marzec
Marzec przeleciał mi bardzo szybko, głównie w związku z pracą zawodową i gorącym okresem targowym. Jednak poniekąd dzięki tym targom miałem okazję jechać po towar do Słowenii i przy okazji zobaczyć jedno z większych i bardziej rybnych zbiorników w tym kraju. Mowa o Smartinsko jezero. Muszę przyznać, że woda zrobiła na mnie pozytywne wrażenie i chętnie kiedyś tam wrócę z „kijami”.
Kwiecień
Kwiecień kolejny szybko mijający miesiąc. Pisząc ten fragment musiałem zajrzeć do archiwum zdjęć i sprawdzić czy udało mi się urwać trochę czasu na fotografię, ryby albo góry. Muszę przyznać, że odziwo tak. Spędziłem 1 nockę na rybach- niesety bez efektów. Jednak humor poprawił mi folder „Goczałkowice”. W pewne sobotnie popołudnie wybraliśmy się do Goczałkwic, żeby pospacerować wzdłuż zbiornika. Ładna, wiosenna pogoda i malownicza okolica pozwoliły na kilka zdjęć.
Maj
Maj zleciał nam bardzo szybko. Dosłownie i w przenośni. Przejdźmy do Czerwca, bo tam nadrabiamy. 🙂
Czerwiec
No to ruszamy w góry. 12 czerwca wspólnie z Anią ruszyliśmy w kierunku królowej Beskidów- Babiej Góry. Do Zawoi dojechaliśmy około drugiej w nocy. Jednak zmęczenie trochę nas pokonało i zdrzemnęliśmy się w samochodzie. Około 3:00 ruszyliśmy w trasę. Szlak wiódł malowniczą okolicą, przechodząc przez kolejne szczyty Sokolica, Kępa i Gówniak. Niestety zabrakło nam sił i czasu, aby dokończyć wejście i postanowiliśmy zawrócić. Jedno jest pewne jeszcze tam wrócimy. 🙂
Tydzień później kolejny wyjazd. Tym razem w zupełnie inne góry. Dla mnie był to pierwszy kontakt z Karkonoszami. Ania już tutaj wędrowała kilka lat temu i bardzo miło to wspomina. Zwłaszcza pewne schronisko. Postanowiliśmy przejść od Wodospadu Kamieńczyka w Szklarskiej Porębie do Karpacza. Łącznie 30 km marszu. Trasa długa, średnio męcząca, ale warta każdego metra i każdego uwierającego w bucie kamienia. Po prostu Karkonosze mają swój klimat. Na mnie największe wrażenie zrobiły Śnieżne Kotły i Kocioł Małego Stawy ze Schroniskiem Samotnia na czele.
Więcej o wypadzie przeczytacie w artykule Od Szklarskiej Poręby do Karpacza.
Lipiec
Początkiem lipca światło dzienne ujrzał piąty numer Karp Maxa, a w nim mój tekst pod tytułem „Złów i (nie) wypuść”. W materiale opisałem plany zmiany regulacji prawnych w Hiszpanii odnoście wypuszczania złowionych ryb.
PB, czyli personal best. Tak karpiarze określają swoje rekordy życiowe. Po ponad 2 latach udało mi się poprawić moją życiówkę i to UWAGA o 100 GRAM. 🙂
Muszę przyznać, że w pierwszej chwili śmiałem się z tego, ale jestem bardzo zadowolony z tej ryby. Karp pełnołuski, bo o nim mowa dał mi popalić, kiedy holował mnie samego po łowisku o 2 w nocy.
Sierpień
W tym miesiąciu miałem zaplanowany tydzień urlopu, który postanowiliśmy z Anią podzielić na dwie części- góry i ryby. (Jakby inaczej :)) 7 sierpnia pojechaliśmy busem do Krakowa i stamtąd dalej do Zakopanego. Stwierdziliśmy, że lepszym rozwiązaniem będzie zostawić samochód w Tychach i faktycznie połączenie mieliśmy bardzo dobre, a i czas dojazdu był przyzwoity. Głównym celem naszego wypadu było wejście na Świnicę, ale i ja miałem jeszcze inny cel tego wyjazdu. Jaki? Zapraszam do lektury tekstu Tatrzańskie zmagania.
Wrzesień
Najważniejszym wydarzeniem tego miesiąca, a w wymiarze wędkarskim całego roku był dla mnie udział w Srebrnym Haku organizowanym przez Karp Maxa. Na zawody zapisałem się już w styczniu i od tego czasu przygotowywałem się do imprezy. Urlop zaplanowany, startowe zapłacone. Czas na zapoznanie się z łowiskiem. Niestety na odległość, czyli przy pomocy filmów i artykułów na temat wody i poprzednich edycji Srebrnego Haka. W zawodach startowałem razem z tatą oraz Anią.
Listopad
W listopadzie w Karp Maxie ukazał się mój tekst pod tytułem „Kadra narodowa karpiarzy jawa czy sen?” W tekście opisałem możliwości utworzenia kadry narodowej karpiarzy, ponieważ do tej pory jej nie mamy. Zainteresowanych zapraszam do listopadowego Karp Maxa.
Również w listopadzeie wybraliśmy się do Chatki Studenckiej na Adamach. Miejsce super, ludzie jeszcze lepsi. POLECAM i zapraszam do lektury tekstu.
Grudzień
Miesiąc szybko zleciał, jednak udało nam się wyrwać na szybki górski wypad. Mianowicie w Święta postanowiliśmy jechać na Błatnią w Beskidzie Śląskim. Kolejne schronisko, które będę mile wspominał. Dlaczego? W skrócie klimat.
Na ten sezon mam kilka ambitnych planów, więc mam nadzieję, że za rok będzie tutaj dużo więcej wspomnień.
Pozdrawiam
Kuba 🙂
P.S. Część z Was może pamięta odnośniki do poszczególnych relacji. W związku ze zmianami na stronie musiałem je skasować. Liczę, że część przywrócę w późniejszym czasie.